Oj, dawno, już dawno nie widziałem tak frajerskiego filmu ,,akcji". A już dowódca bandy terrorystów (pierwszy kabotyn z ,,Żołnierzy kosmosu") i jego aktorstwo, niczym u mojej ukochanej babuni (zawsze wiedziałem, kiedy starucha łże) - szajs ostatniego sortu. No dobra – przedostatniego.